A przynajmniej mala, malenka, choc wcale nie bylejaka ich czesc.
Zaczelo sie niewinnie od wspinaczki terenowym wozem przez serpentyny drog przedgorza. Wizyta w klubie argentynskich lazikow, dwoch bardzo zawiedzionych naszym brakiem hiszpanszczyzny mlodzianow i dwa najpiekniejsze na swiecie psy. A potem wspinaczka...
Jako ze na takiej wysokosci tracimy moc latania, cala, kilkugodzinna trase wsrod sniegu i sypiacych sie kamieni (w Andach nie ma czegos takiego jak szlak) pokonac musialysmy o wlasnych silach. I nie wiem jak, ale udalo sie! :) Dowod?
Towarzyszylo nam dwoch przewodnikow - David i Gonzalo - prawdziwi, argentynscy ludzie gor.
Znajdzie sie ktos jeszcze, kto watpi w nasze super moce...?
Sugerowane tlo muzyczne: http://www.youtube.com/watch?v=D4-PcMSxrUA&feature=related
No comments:
Post a Comment