Aniol Gabriel (HC rulez) zabral nas do secesyjnego herbacianego salonu, gdzie kolejny raz ugiely sie pod nami nogi (z zachwytu rzecz jasna), po czym odkrytym tramwajem sprzed stu lat, wspielismy sie na Santa Teresa - jak donosi nasza biblia - "the coolest part of Rio". Szalony tramwaj pial sie na wzgorze z uczepionymi po bokach smialkami, ktorzy jak gdyby nigdy nic, wskakiwali i wyskakiwali z pedzacego pojazdu. A Santa Teresa? Miejsce ezoteryczne: znow te niesamowite, rosnace na wzgorzach kolonialne kamieniczki rodem z "Od zmierzchu do switu", klimatyczne zakatki, waskie uliczki, egzotyczni ludzie. Wyrafinowany i artystyczny klimat.
"Po prostu kocham!"
Sobote sponsoruje rejs na lezace niedaleko Rio rajskie wyspy oraz miejski ogrod botaniczny. Wieczorem nasz przemily gospodarz Diego swietuje urodziny, wiec ostatnia noc w Rio zapowiada sie... ciekawie ;)
Wspomniec tez wypada, ze dzis mija pierwszy tydzien naszej podrozy.
Tyle niesamowitosci, a to dopiero poczatek! Ha. Ciao ciao!
No comments:
Post a Comment